Największe szanse na wykrywanie czarnych dziur pojawiają się, gdy zaczynają one się żywić materią. W takich okolicznościach część niej może zostać wyrzucona w przestrzeń kosmiczną po rozpędzeniu do wysokich prędkości w obrębie tzw. horyzontu zdarzeń. Jakiś czas temu pojawiły się głosy, jakoby jeden z takich obiektów znajdował się w relatywnie niewielkiej odległości od nas, a teraz te słowa zostały potwierdzone.
Czytaj też: Nie tylko czarne, ale i białe dziury. To urządzenie robi coś niebywałego
Astronomowie są obecnie przekonani, iż chodzi o samotną czarną dziurę wędrującą po naszej galaktyce. Oddalona o około 5000 lat świetlnych, wcale nie jest gwiazdą neutronową, jak sugerowali niektórzy sceptycy. Najnowsze informacje w tej sprawie zostały zaprezentowane na łamach The Astrophysical Journal.
Obiekt nazwany OGLE-2011-BLG-0462 wywołał dyskusję już przed trzema laty. Wykryty z wykorzystaniem Kosmicznego Teleskopu Hubble’a, pierwotnie został uznany za potencjalną gwiazdę neutronową. W rozwikłaniu zagadki przydatne okazały się pomiary prowadzone z użyciem innych instrumentów, a także fakt, że w pewnym momencie badacze dostrzegli zjawisko soczewkowania grawitacyjnego, dzięki czemu mogli zarejestrować więcej szczegółów.
Samotna czarna dziura porusza się z ogromną prędkością. Jest oddalona o zaledwie 5000 lat świetlnych od naszej planety
Obecnie autorzy badań wyjaśniają, iż chodzi o ciało około 7-8 razy masywniejsze od Słońca. Oddalone o 5000 lat świetlnych, znajduje się całkiem blisko Ziemi – szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę skalę odległości istniejącą we wszechświecie. Ta niezwykła czarna dziura porusza się z ogromną prędkością, przemierzając średnio około 51 kilometrów na sekundę w porównaniu do sąsiednich gwiazd.
Skąd ten rozpęd? W myśl jednego ze scenariuszy powstanie OGLE-2011-BLG-0462 było związane z eksplozją supernowej. To, co utworzyło czarną dziurę, wyrzuciło ją również w przestrzeń kosmiczną, a ta niecodzienna podróż trwa do dziś. I choć takich obiektów nie da się dostrzec za pomocą promieni rentgenowskich, światła widzialnego ani fal radiowych, to badacze nie wykluczają, iż w przyszłości zacznie ona emitować takowe. Co więcej, mając do dyspozycji nadchodzące teleskopy, astronomowie zyskają możliwość wykrywania jeszcze większej liczby zjawisk soczewkowania grawitacyjnego.