Autorzy najnowszego opracowania przekonują, że w ciągu najbliższych pięćdziesięciu lat Słońce będzie ogólnie coraz bardziej aktywne.
Wychodzi zatem na to, że obecny spadek liczby plam słonecznych i koronalnych wyrzutów masy może być krótkotrwały i może nie wrócić w ciągu najbliższych pięciu lat do poziomu z ostatniego minimum słonecznego. Jeżeli naukowcy mają rację, możemy się spodziewać coraz bardziej aktywnych minimów i maksimów aktywności.
Powyższe wnioski to efekt szczegółowej analizy danych satelitarnych z ostatnich 45 lat dotyczących gęstości wysokoenergetycznych cząstek — głównie protonów — uwięzionych przez pole magnetyczne naszej planety w pasach Van Allena. Protony te powstają w wiatrach słonecznych, a ich koncentracja osiągnęła szczyt w 2021 roku, krótko po ostatnim minimum słonecznym. Co ciekawe, w miarę jak obecny cykl się wzmacniał, gęstość cząstek zaczęła spadać.
Czytaj także: Aktywność Słońca wychodzi poza skalę. Rekordowa liczba plam słonecznych. Może być jeszcze gorzej
Naukowcy zmiany te przypisują długoterminowemu cyklowi słonecznemu, tzw. cyklowi Gleissberga. Ów cykl został zidentyfikowany w 1958 roku i trwa mniej więcej sto lat. W cyklu tym zmienia się siła poszczególnych 11-letnich cykli słonecznych. Obserwacje satelitarne wskazują, że cykl Gleissberga niedawno osiągnął swoje minimum, a to oznacza, że teraz średnia aktywność słoneczna będzie rosła przez kolejnych 50 lat. Będziemy nadal mieli minima i maksima aktywności słonecznej, ale każde z nich będzie bardziej aktywne niż przez ostatnich kilkadziesiąt lat.
Przez kilkadziesiąt kolejnych lat Słońce będzie coraz aktywniejsze.
Gdy cykle słoneczne się nasilają, linie pola magnetycznego Słońca częściej ulegają splątaniu, co powoduje powstawanie większej liczby plam słonecznych. Im więcej plam na Słońcu, tym więcej rozbłysków i koronalnych wyrzutów masy. Jak by nie patrzeć, to właśnie te zdarzenia są źródłem burz geomagnetycznych i naładowanych cząstek w otoczeniu Ziemi. Co jednak ciekawe, większa aktywność słoneczna zwykle powoduje zmniejszenie gęstości uwięzionych protonów. Dzieje się tak, ponieważ zwiększona aktywność słoneczna nagrzewa górne warstwy atmosfery Ziemi, powodując jej puchnięcie. Rozszerzająca się atmosfera zwiększa ryzyko zderzenia się tych cząstek z cząsteczkami atmosfery.
Takie rozszerzanie się atmosfery niedawno wykryły satelity NOAA. Wychodzi zatem na to, że będziemy musieli przyzwyczaić się do większej ilości burz słonecznych, ale też ilość naładowanych cząstek w otoczeniu Ziemi zacznie spadać.
Czytaj także: Nieoczekiwane maksimum aktywności Słońca już w tym roku
Niższa gęstość protonów o wysokiej energii oznacza mniej promieniowania, które będzie uderzało w satelity i astronautów znajdujących się na orbicie. To bardzo dobra informacja dla ludzkości, która planuje na kolejne dekady liczne załogowe misje kosmiczne w dalsze ostępy Układu Słonecznego.
Warto jednak pamiętać, że częstsze i silniejsze burze słoneczne prawdopodobnie spowodują trudności specjalistom zajmującym się monitorowaniem ruchu satelitów na orbicie okołoziemskiej. Gdy obłoki plazmy wyrzucone ze Słońca uderzają w Ziemię, powodują ogranie górnych warstw atmosfery, ich spuchnięcie sprawia, że satelity na niskiej orbicie okołoziemskiej odczuwają większy opór. Może to powodować wyhamowywanie satelitów, utratę wysokości i konieczność wykonania awaryjnych manewrów podnoszenia orbity.
W miarę jak ludzkość staje się coraz bardziej uzależniona od technologii kosmicznej, perspektywa wzmożonej aktywności słonecznej budzi zatem obawy o bezpieczeństwo satelitów i sieci energetycznych na powierzchni Ziemi. Długoterminowe skutki cyklu Gleissberga mogą zatem doprowadzić do powstania skomplikowanego krajobrazu zarządzania ryzykiem związanym z pogodą kosmiczną. Jeżeli chcemy utrzymać obecne tempo rozwoju sektora kosmicznego, trzeba będzie tym wyzwaniom stawić czoła.