Broń 24-krotnie potężniejsza od bomby zrzuconej na Hiroszimę. Moc nie jest jednak najważniejsza
W październiku 2023 roku dowiedzieliśmy się, że USA potrzebują nowej atomówki. Miała to być bomba B61-13 i plany te nie uległy zmianie. Efekt? Niedawne rozpoczęcie produkcji najnowszej bomby grawitacyjnej, co samo w sobie stanowi ważny krok w ramach modernizacji amerykańskiego arsenału nuklearnego. To działanie wpisuje się w szerszą strategię wzmacniania zdolności odstraszania USA w obliczu ciągle ewoluujących zagrożeń, przez które rola broni atomowych ciągle rośnie. Dziś bowiem, a więc w erze dronów i pocisków dalekiego zasięgu, prowadzenie dotkliwych działań wojennych na terytorium przeciwnika jest tylko kwestią pieniędzy.
Czytaj też: Wyjątkowa broń czy ściema? Ta firma cofnęła się, aby tylko nabrać rozpędu
B61 to rodzina bomb jądrowych, które znajdują się w służbie od 1968 roku. Pierwsza bomba z tej serii została pierwotnie zaprojektowana jako broń taktyczna do użytku w Europie, ale później została przekształcona w broń strategiczną do użytku w różnych scenariuszach. Na przestrzeni lat B61 przeszły kilka modyfikacji, w wyniku których powstały różne wersje o różnej wydajności i możliwościach. Do tej pory tą najpotężniejszą wersją w całej rodzinie była B61-12, którą po raz pierwszy wyprodukowano w 2020 roku. Blednie ona jednak w porównaniu do B61-13, bo odznacza się maksymalną wydajnością rzędu 50 kiloton.

Wprowadzenie najnowszego wariantu B61-13 to najnowszy etap tej ewolucji, mający na celu zastąpienie starszych modeli, takich jak B61-7 i B61-12. Kluczową cechą w tej bombie jest zmienna siła rażenia, która może wynieść maksymalnie 360 kiloton, a musicie wiedzieć, że do wyrządzenia destrukcyjnych skutków bomby zrzuconej na Hiroszimę wystarczyło “tylko” 15 kiloton. Wiemy, że na samym początku B61-13 będzie wykorzystywana przez bombowce stealth B-2 Spirit, które są znane z możliwości penetrowania zaawansowanych systemów obrony powietrznej. W przyszłości USA mają jednak zamiar zintegrować ją z nowym bombowcem B-21 Raider.
Czytaj też: Chiny wściekłe na Amerykanów. Filipiny stają się coraz większą fortecą USA

Sam rozwój B61-13 podkreśla zaangażowanie USA w utrzymanie wiarygodnego odstraszania nuklearnego. Dzięki zwiększonym możliwościom nowa broń ma odstraszać potencjalnych przeciwników i dawać sojusznikom pewność co do amerykańskich zobowiązań obronnych, choć w ostatnim czasie to ostatnie jest coraz częściej poddawane w wątpliwość. Jednocześnie jednak powstanie tak potężnej bomby atomowej budzi pytania o kierunek globalnych zbrojeń nuklearnych i ryzyko nowego wyścigu zbrojeń.
Czytaj też: Airbus stworzył drona łowcę. Może zniszczyć trzy cele podczas jednej misji
Krytycy tego typu rozwoju broni ostrzegają, że wprowadzenie potężniejszych broni jądrowych może obniżyć próg ich użycia, zwiększając ryzyko eskalacji konfliktów. Obawy budzi również koszt programu modernizacji, bo budowa takich bomb wymaga ogromnych nakładów finansowych. Zwolennicy argumentują jednak, że postęp technologiczny jest konieczny, aby utrzymać równowagę strategiczną w obliczu nowych zagrożeń. Dlatego zresztą produkcja B61-12 została zakończona już w lutym 2024 roku.