Xiaomi 15 Ultra pięknie wygląda, ale ergonomia jest do lekkiej poprawy

Xiaomi 15 Ultra na pewno wzbudza mieszane uczucia, bo taka konstrukcja nie każdemu musi przypaść do gustu. Pewne jest, że robi wrażenie i budzi respekt. Przez oczywiście wyspę aparatów, która czyni z niego prawdziwą bestię, obok której trudno przejść obojętnie.
Tak, pewnie że ma to swoje wady, bo wyspa jest ogromna i sięga nieco za nisko. Najwygodniej Xiaomi 15 Ultra trzyma się w taki sposób, że wyspa opiera się o palec wskazujący. W tej pozycji trzeba mieć potężny rozstaw kciuka, żeby sięgnąć w górne rejony ekranu. Obsługa go jedną ręką jest karkołomna i możliwa tylko dla nielicznych.

Z wyspą aparatów mam też problem czysto wizualny i wynika on z nieregularnego rozmieszczenia na niej elementów. Zakładam, że jest to pewnie podyktowane koniecznością upchnięcia wszystkich matryc i obiektywów na małej powierzchni i mogło nie być innego wyjścia. Więc trzeba się z tym pogodzić, a rekompensatą niech będzie piękna czerwona obwódka wokół wyspy. Ostatni pstryczek wizualny, wielka szkoda że w czarnej wersji kolorystycznej, jaka mi przypadła w udziale, nie ma efektownego logo Leica, które jest w wersji skórzano-czarnej.

Smartfon jest wykonany perfekcyjnie, spełnia wszelkie normy wodoodporności. Ma metalowy korpus i tylny panel z dziwnego materiału, bo w dotyku przypomina metal, ale wtedy nie działałoby ładowanie bezprzewodowe, więc musi to być jakiś rodzaj szkła. Matowy, chropowaty i bardzo przyjemny w dotyku.

Wbrew pozorom Xiaomi 15 Ultra nie jest tak duży, jak się może wydawać. Potęguje to uczucie wyspa aparatów, ale jako całość jest nieco mniejszy niż iPhone 16 Pro Max i waży niemal tyle samo.
Czytaj też: Test Apple iPhone 16e – e jak elektrośmieci? Nie do końca
Xiaomi 15 Ultra ma bardzo dobry ekran i genialną funkcję interfejsu

Xiaomi 15 Ultra ma ekran LTPO AMOLED o przekątne 6,73 cala i rozdzielczości 1440 x 3200 pikseli, ze 120 Hz odświeżaniem obrazu, deklarowaną jasnością 3200, chroniony szkłem Xiaomi Sheild Glass 2.0, które jest zakrzywione na wszystkich czterech bokach. Co od razu rodzi nam problem w doborze folii, bo zagięte boki szkła zawsze będą odsłonięte.

Jasność oczywiście możemy włożyć między bajki i w trybie automatycznym, bez warunków laboratoryjnych mamy ok 1600 nitów, co i tak jest rynkową czołówką. Maksymalna rozdzielczość ekranu jest domyślnie wyłączona i raczej tak bym ją zostawił, bo i tak nie zobaczymy różnicy w jakości obrazu, za to zdecydowanie zobaczymy jak szybciej ucieka nam stan naładowania akumulatora. Ekran jest świetnej jakości, z pięknymi kolorami i bardzo ładną kalibracją, bo nie są one ani trochę przesadzone oraz oczywiście perfekcyjną czernią. W Ustawieniach znajdziemy różnego rodzaju upiększacze m.in. płynności animacji czy jakości wideo oraz dodatkowe ustawienia np. balansu bieli, jeśli ktoś ma nieco inne preferencje.
Nakładka Hyper OS 2.0 ma ogromne możliwości personalizacji i w aplikacji Motywy znajdziemy niezliczone ilości tapet, motywów, czcionek i nawet dźwięków. Można się w tym zakopać na długie godziny i znaleźć prawdziwe perełki, jak i różne, kompletnie nieczytelne dziwactwa. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.

Akurat ja znalazłem dla siebie możliwość potężnego poszerzenia siatki ikon. Oczywiście jeśli ktoś woli większe, albo musi mieć większe, to jak najbardziej jest taka opcja. Osobiście lubię mieć na ekranie smartfonu jak najwięcej i Xiaomi 15 Ultra mieści chyba najwięcej ikon pośród wszystkich obecnie dostępnych smartfonów i tak, więcej niż Pixele.
Czytaj też: Szybka recenzja DJI NEO – na start przygody z dronami nie znajdziesz nic fajniejszego
Rozmowy, łączność i wydajność, czyli porozmawiajmy jakim smartfonem jest Xiaomi 15 Ultra

Xiaomi 15 Ultra to rasowy flagowiec, więc w kwestii wydajności nie bardzo jest się nad czym rozwodzić. Wszystko działa tu wzorowo, idealnie płynnie i ewentualnie można sobie podbudować ego cyferkami w benchmarkach. Ważniejsza jest informacja, że nie zauważyłem, aby nawet podczas długiego użytkowania obudowa się przesadnie nagrzewała.

Jako narzędzie komunikacji smartfon spisuje się bardzo dobrze z małym minusem. Być może to specyfika konkretnego egzemplarza, ale podczas prowadzenia rozmów dźwięk z głośnika wydawał się trochę metaliczny. To jedyny komunikacyjny zarzut, jaki mam, bo rzeczy takie jak płatności, zasięg Wi-Fi i sieci komórkowej również w roamingu czy współpraca z innymi urządzeniami przez Bluetooth przebiegała wzorowo.

Dodajmy też, że Xiaomi 15 Ultra ma głośniki stereo bardzo przyzwoitej jakości, choć do czołówki rynku – iPhone’ów i ROG Phone’ów Asusa trochę brakuje.
Czytaj też: Recenzja Xiaomi 15. Kompaktowa bestia bez kompleksów… z jednym “ale”
Aparaty Xiaomi 15 Ultra nie mają obecnie żadnej konkurencji

Nieśmiesznym żartem jest to, że w ogólnej ocenie serwisu DxOMark aparat Xiaomi 15 Ultra nie jest nawet w czołówce rynku i spuśćmy na to zasłonę milczenia. Bezapelacyjnie nie ma obecnie lepszego zestawu aparatów na rynku smartfonów i składa się na to wiele czynników.
Jeśli chodzi o specyfikację, to Xiaomi 15 Ultra oferuje:
- aparat główny o rozdzielczości 50 Mpix z matrycą Sony LYT-900 Typu-1, przysłoną f/1.63, ogniskową 23 mm i optyczną stabilizacją obrazu,
- aparat z teleobiektywem o rozdzielczości 50 Mpix, matryca Sony IMX858 w rozmiarze 1/2.51 cala, ogniskowa 70 mm, przysłona f/1.8, optyczna stabilizacja obrazu,
- aparat z peryskopowym teleobiektywem o rozdzielczości 200 MPix, matryca Samsung HP9 w rozmiarze 1/1.4 cala, przysłona f/2.6, ogniskowa 100 mm,
- aparat z obiektywem ultraszerokokątnym o rozdzielczości 50 Mpix, matryca Samsung JN5 w rozmiarze 1/2.51 cala, ogniskowa 14 mm, przysłona f/2.2.
Dzięki czemu mamy pełne pokrycie ogniskowych w zakresie od 14 do 200 mm, a dlaczego 200 mm, to zaraz sobie powiemy. Czy jest to najbardziej uniwersalny zestaw, jaki możemy dostać w smartfonie? Tak. Czy tego potrzebujemy? To już inna kwestia, bo kompletnie nie pasuje mi tu osobny aparat portretowy. Zamiast tego wolałbym zobaczyć większą matrycę w aparacie z obiektywem ultraszerokokąnym, a brak aparatu portretowego można by załatwić wyższą rozdzielczością aparatu głównego i zoomem cyfrowym. A da się, czego idealnym przykładem jest zastosowany tu aparat z obiektywem peryskopowym, od którego zacznijmy.
Zoom to najmocniejszy punkt aparatów Xiaomi 15 Ultra. Wysoka rozdzielczość i duża matryca pozwalają na niemal bezstratny zoom ze 100 do 200 mm. W dobrych warunkach oświetleniowych ta różnica jest praktycznie niezauważalna i tutaj nawet te najbardziej ekstremalne, czyli ponad 15-krotne przybliżenia są bardzo efektowne. To oczywiście nadal sztuka dla sztuki, ale fajnie wygląda. Tak wyglądają zdjęcia z aparatu z teleobiektywem:












A tak przy wykorztystaniu cyfrowego zoomu:









Aparat główny to klasa sama dla siebie. Rejestruje ogrom szczegółów w przyjemnej i naturalnej kolorystyce, o ile taką chcemy. Fotografując w trybie automatycznym wybieramy zawsze jeden z dwóch profili kolorystycznych Leica – Vibrant oraz Authentic, gdzie pierwsze nieco podbija kontrast i kolory, więc to już jest kwestia naszych preferencji. Sama aplikacja aparatu jest ciekawa, bo na starcie wydaje się pusta. Wynika to z tego, że większość trybów jest schowana i w Ustawieniach aplikacji możemy wybrać, które z nich mają być widoczne. Ogromną zaletą aplikacji aparatu jest możliwość zapamiętywania ustawień. Czyli aparat uruchamia się w takim samym trybie i z takimi samymi ustawieniami, jak podczas poprzedniego użytkowania. Bardzo użyteczna rzecz, których jest tu więcej, ale najpierw zobaczcie zdjęcia z aparatu głównego Xiaomi 15 Ultra:












Wadą i to sporą aparatu głównego jest brak zmiennej przysłony. Przez to kiedy robimy zdjęcia pod silne światło zamienia się ono w ogromną jasną plamę i nie wygląda to dobrze.
Zdjęcia z aparatu portretowego:





Użyteczną funkcją dla twórców jest prompter. W trakcie nagrywania na ekranie wyświetlany jest tekst z wybraną przez nas prędkością i rozmiarze. Oczywiście musimy wtedy nagrywać przednim aparatem, ale do pionowych nagrań na social media sprawdza się to idealnie. Do tego mamy do wyboru szereg przeróżnych styli kolorystycznych, zarówno podczas fotografowania, jak i nagrywania filmów. Filmy możemy nagrywać w płaskim profilu kolorystycznym i to każdym aparatem w 4K i 60 klatkach na sekundę. Przyznaję, że podczas testu nie miałem możliwości w pełni sprawdzić co Xiaomi 15 Ultra potrafi w kwestii wideo, musiałem go dosyć szybko zwrócić producentowi, ale próbkę nagrań znajdziecie w recenzji wideo na początku tekstu.
Względem aparatu z obiektywem ultraszerokokąnym nie miałem większych oczekiwań, bo i specyfikacja do tego nie nastrajała. Mój błąd i bardzo pozytywnie mnie zaskoczył ilością rejestrowanych szczegółów i to również na brzegach kadru. Nie ma mamy tu standardowej, pozbawionej szczegółów za to pełnej ziarna papki, a faktycznie ładnie wyeksponowane detale w bardzo ładnej kolorystyce. Brawo!









Pełny uznania jestem co do tego, co Xiaomi 15 Ultra pokazuje w kwestii zdjęć RAW. Smartfony na ogół wypadają pod tym względem średnio, bo późniejsza edycja fotografii jest trudna. Nie są one tak plastyczne jak zdjęcia z klasycznego aparatu, przez co zwyczajnie możemy zrobić z nimi mniej. Zabawa edycją zdjęć z Xiaomi 15 Ultra to niespotykany dotąd poziom w smartfonowym świecie. Możliwości edycji są ogromne! Co możecie zobaczyć poniżej i nie wiedząc, czym zostały zrobione, w przypadku niektórych nigdy nie powiedziałbym, że to dzieło smartfonu.












RAW-y z Xiaomi 15 Ultra mają jednak jedną sporą wadę. W jaśniejszym oświetleniu są strasznie prześwietlone, w ciemniejszym okrutnie ciemne. Da się to zazwyczaj wyciągnąć w edycji, ale już na starcie jest ona skomplikowane i pewnie jest to kwestia odpowiedniej aktualizacji oprogramowania, ale w czasie testów miałem z tym czasem problemy.
Na koniec mały bonus. Porównanie dwóch zdjęć – z Sony A7 III i obiektywem Sigma 24-70 f/2.8 Art II i Xiaomi 15 Ultra zrobione teleobiektywem w trybie RAW. Obie fotografie zostały edytowane w zbliżony sposób, a zdjęcie z Sony zostało lekko przycięte, żeby zachować ten sam kadr i proporcje. Zobaczcie, jak niewielkie są różnice w detalach:
Czytaj też: Recenzja Nothing Phone (3a) Pro. Zakochałem się we Frankensteinie
Chiny mają większą baterię, ale i my nie mamy na co narzekać

Chiński wariant Xiaomi 15 Ultra ma akumulator o pojemności aż 6000 mAh. Nam zostaje w udziale 5410 mAh, ale raczej nie jest to powód do narzekania. Trzeba się mocno natrudzić, aby podczas normalnego użytkowania rozładować go w ciągu jednego dnia. Oczywiście da się to zrobić, jeśli będziemy przez kilka godzin korzystać ze stale podświetlonego ekranu. W moim przypadku wieczorami miałem zawsze w okolicach 20-30% energii, co spokojnie zostawało do rana. Jeśli chodzi o dokładniejsze wyniki to możemy spokojnie przeglądać Internet przez 13 godzin czy oglądać filmy przez 19.
Na prędkość ładowania też nie można narzekac, bo do dyspozycji mamy 90 W po kablu oraz aż 80 W bezprzewodowo, a i bezprzewodowe ładowanie zwrotne jest szybkie, bo mamy tu 10 W. Przy wykorzystaniu maksymalnej mocy w 15 minu dostarczymy ok 40% energii, w pół godziny 70%, a ładowanie do pełna trwa 51 minut.
Czytaj też: Recenzja realme 14 Pro+ po miesiącu. Nowe bajery, te same szmery
Xiaomi 15 Ultra to nie jest smartfon dla każdego, ale każdy powinien szanować jego możliwości

Nietypowy wygląd i ogromne rozmiary obudowy mogą zniechęcić niektórych potencjalnych odbiorców do Xiaomi 15 Ultra. Tak, to może być przeszkoda dla osób, które chcą mieć wypasionego flagowca, ale niekoniecznie zależy im na możliwie najlepszym aparacie. Jeśli ktoś z kolei ma złe wspomnienia z zaparowanych obiektówów Xiaomi 14 Ultra to uspokajam, 15-tka takich przygód nie oferuje.
Trzeba oddać Xiaomi, że w kwestii mobilnej fotografii obecnie powoli przejmuję rolę Huaweia. 15 Ultra ma bezapelacyjnie najlepszy aparat na rynku, choć nie jest on idealny. Firma zdecydowanie mogłaby bez żalu wyrzucić aparat potretowy i skupić się na większych matrycach i zmiennej przysłonie obiektywu aparatu głównego. To kierunek, który warto obrać. Co nie zmienia faktu, że oferowany zestaw aparatów jest świetny, a zoom nie ma sobie równych.
W tych zachwytach nad aparatem łatwo zapomnieć, że Xiaomi 15 Ultra to również flagowy smartfon z Androidem. Piekielnie wydajny, szybki, z bardzo dobrym ekranem i wydajnym akumulatorem z szybkim ładowaniem. Wszystko to w dobrej, jak na flagowca cenie, bo 6 299 zł zdecydowanie nie wygląda źle.