Elektryki w Polsce są bez sensu? Możesz być zaskoczony, ile takich pojazdów rocznie się u nas sprzedaje

W idealnej świecie doczekamy miast, na ulicach których nie będzie już żadnych spalinowych śmierdziuchów, prawda? Tyle, że rzeczywistości nasze marzenia delikatnie mówiąc kompletnie nie interesują i biorąc pod uwagę okoliczności, może się wydawać, że tzw. elektryki na razie nie mają w Polsce większej racji bytu. Powodów takiego stwierdzenia można tu podać kilka, a jeden z nich na pewno dotyczy ograniczonej sieci stacji ładowania tego typu pojazdów. Nie chcę nawet zaczynać o cenach aut z napędem elektrycznym, więc może dla odmiany coś pozytywnego? Wbrew temu co można oczekiwać w takiej sytuacji, liczba rejestracji pojazdów typu BEV (battery electric vehicle) w Polsce zdrowo rośnie, a przecież liczby to właśnie najlepsze potwierdzenie rynkowych trendów. Czy to początek czegoś większego? 
Elektryki w Polsce są bez sensu? Możesz być zaskoczony, ile takich pojazdów rocznie się u nas sprzedaje

Bazując na danych z tzw. Licznika Elektromobilności, projektu uruchomionego przez Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM) i Polskie Stowarzyszenie Nowej Mobilności (PSNM), na koniec ubiegłego miesiąca w Polsce było już zarejestrowanych 69 020 aut osobowych i użytkowych należących do kategorii BEV. Do połowy tego roku przybyło kolejne 12 307 egzemplarzy, a to już wynik o 7% wyższy od analogicznego okresu 2023 roku. No dobrze, ale ile pojazdów z napędem elektrycznym jeździ już po polskich drogach? Według stanu na koniec czerwca tego roku jest jest ich 119 297, z czego w pełni elektrycznych osobówek (BEV) mamy w tym miksie nieco więcej (62 125), a pojazdów hybrydowych naliczono 57 172. Póki co dość symbolicznie wygląda liczba dostawczaków i ciężarówek elektrycznych – 6926.

A co z tymi horrendalnymi cenami? Czekamy nadal na założenia programu dofinansowania pojazdów o zerowej emisyjności, wchodzącego w skład KPO (Krajowego Planu Odbudowy). Przed nami kolejne transze programu „Mój Elektryk” i decyzja Komisji Europejskiej dotycząca dofinansowania budowy sieci ładowania ciężkich pojazdów. Jak ocenia pełniący obowiązki prezesa PZPM Jakub Faryś, uruchomienie obu tych programów może spowodować wzrost zainteresowania pojazdami elektrycznymi, zarówno w segmencie konsumenckim, jak i firmowym.

W czerwcu, podobnie jak w poprzednich miesiącach, przyrost rejestracji pojazdów elektrycznych i hybryd plug-in w stosunku do zeszłego roku wyniósł ok. 50 proc. Warto podkreślić, że dynamicznie rośnie import samochodów używanych, a rejestracje nowych utrzymują się mniej więcej na poziomie ubiegłego roku – zauważa Faryś, cytowany przez PAP.

Czytaj też: Państwo dopłaci do roweru elektrycznego. Przepraszam bardzo, ile?!

Dla niektórych nie będzie chyba zaskoczeniem równoległy wzrost popularności innych zeroemisyjnych środków transportu w Polsce, na co wskazują dane z Licznika Elektromobilności dotyczące liczby elektrycznych motorowerów oraz motocykli. Na koniec czerwca w naszym kraju wynosiła ona 21 382 egzemplarze. Prawdziwą bombą jest jednak liczba osobowych i dostawczych aut o napędzie hybrydowym (BHEV) wynosząca 819 972. Powoli rośnie też liczba autobusów zeroemisyjnych (na koniec czerwca było ich 1357, z czego 64 szt. wodorowych).

To jeszcze dobrze byłoby dowiedzieć się, jak wyglądamy z tą nieszczęsną infrastrukturą ładowania. Na koniec ubiegłego miesiąca w Polsce było 7 255 ogólnodostępnych stacji ładowania elektryków. Na razie tylko 29% z nich stanowią szybkie ładowarki prądem stałym (DC). Pozostałe 71% stanowią punkty wolnego ładowania prądem przemiennym (AC) o mocy do 22 kW. W czerwcu baza ładowarek rozrosła się o 345 nowych punktów.