Jeszcze rok temu, na jesieni, wzrost sprzedaży netbooków wynosił od 500 do 600 procent (wyniki na podstawie różnych badań), tymczasem w kwietniu 2010 wzrost ten jest zaledwie pięcioprocentowy. Tyle twarde, nieubłagane liczby – z prawdziwych danych można jednak wyciągnąć błędne wnioski. I tak pani Huberty uznała, że za mniejszy wzrost sprzedaży netbooków odpowiada wprowadzenie na rynek iPada, podczas gdy występujące również w latach ubiegłych wiosenne minima sprzedaży każą uznać to raczej za przypadek.
Jeszcze bardziej życzeniowa i pozbawiona podstaw jest stawiana na podstawie raportu pani Huberty teza, że iPad zaczyna wypierać netbooki. Wykazany w badaniach spadek to spadek wzrostu – sprzedaż netbooków ciągle więc rośnie! Co więcej, miniaturowe komputery osiągnęły już niemal punkt wysycenia rynku – w tej chwili coraz mniej osób, które potrzebują netbooka wciąż jeszcze go nie ma. Jeśli patrzeć tymi kategoriami, należałoby uznać iPhone’a za porażkę i ogłosić jego śmierć, bo od dość dawna jego sprzedaż nie tylko
rośnie, ale też często spada!
[było:
nie rośnie, ale wręcz spada
]
Przedstawione przez analityczkę procentowe słupki kanibalizacji rynku różnego rodzaju urządzeń przez iPada to czyste wróżenie z fusów, nie poparte żadnymi konkretnymi danymi. Zresztą, w tej chwili na jakiekolwiek konkretne dane jest po prostu za wcześnie.
Tymczasem nasze redakcyjne testy wykazały, że iPad nie jest w stanie zastąpić ani notebooka, ani netbooka, ani nawet e-book readera, a także, że trudno wymyślić dla niego jakieś sensowne zastosowanie, poza przeglądaniem Internetu na kanapie. No, ale analitycy przecież nie mogą się mylić…