I tak, i nie. Gra z pewnością nie “podbiła mojego serca” ale jeżeli nie mogę się doczekać, kiedy znów do niej zasiądę, to znaczy, że coś jest na rzeczy. Produkcja, od strony technicznej, jest niczym ociosana wielką, tępą siekierą. Nierówna oprawa graficzna, narracja i dramatyzm nijak mające się do dzisiejszych standardów i liczne usterki techniczne na pewno nie zachęcą po pierwszych minutach grania. Ale potem robi się już coraz lepiej. Bowiem jak już przełkniemy ową siermiężność tej produkcji to zaczynają się perełki.
Po pierwsze fabuła. Nie jest szczególnie wyszukana, ale też nie pozwala oderwać się od konsoli. Jest dużo inteligentnie zrobionych cliffhangerów, zaskakujących zwrotów akcji i smaczków. Po drugie: gameplay. Wyobraźcie sobie Gears of War 2 + Batman: Arkham Asylum. Wyjdzie wam nowy Splinter Cell. Z jednej strony generalnie chodzi o to, by iść do przodu i zabić ich wszystkich. Ale idąc po prostu z giwerą do przodu nie mamy szans – przeciwników jest więcej, a my HP mamy nie za wiele. Trzeba więc do sprawy podchodzić taktycznie, za pomocą terenu i gadżetów, zupełnie jak w Batmanie. Innymi słowy, nie tracimy ani trochę dynamiki gry, a zarazem nie wygląda to tak, że prujemy tyloma nabojami, ile się da w każdej następnej lokacji.
Conviction, mam nadzieję, zapoczątkował nowy styl dla serii Splinter Cell. Fanom poprzednich części raczej się nie spodoba (chyba, że nie mają tak ściśle ukierunkowanego gustu). A reszcie Conviction polecę, za dobry, ciekawy gameplay i wciągającą historię.
Polecam też dyskusję pod poprzednią notką: iPhone 4 – a miało być tak pięknie…