Schyłek złotej ery gier wideo

Jak ja nie mogę doczekać się każdego wieczoru ostatnimi czasy! Jest w co grać, oj jest. A tym bardziej jest na co czekać. Crysis 2! Shift 2: Unleashed! Ace Combat: Assault Horizon! Mass Effect 3! Duke Nukem Forever! Oj tak! Zaraz, zaraz… widzicie tu pewną prawidłowość?
Cisza... pusto... nic się nie dzieje...
Cisza... pusto... nic się nie dzieje...

Prawie przy każdym tytule jest jakaś cyferka. A jeśli nie ma, to dlatego, że sprawę załatwia podtytuł. Wszystkie nowe, dobre gry to przedłużenie pewnej franszyzy. A to zaczyna niepokoić. Bo tak jak w tym roku wysoki poziom tychże produkcji będzie jak najbardziej utrzymany, tak powoli to się zaczyna robić męczące. Przykładem niech będzie seria Call of Duty, którą uwielbiam. Modern Warfare wyznaczyło pewien genialny standard. Modern Warfare 2 go nieco podbiło. Black Ops… no właśnie, znowu to samo. Uwielbiam te gry, ale jeśli kolejne Call of Duty będzie polegało na dokładnie tym samym, to wystawię mu jak najgorszą recenzję.

Dobrym przykładem tej smutnej sytuacji jest Homefront. Gra, która powinna być skazana na sukces. Zupełnie mi nie przeszkadza w niej to, że jest zwyczajnie brzydka (jakość grafiki). Skrypty, które mają problem z uruchomieniem się też mi nie wadzą. Bo gra miała ciekawy pomysł na swoje uniwersum. Fabuła, klimat są po prostu świetnie zrealizowane i nieraz czułem ciarki na plecach. Ale, niestety, same mechanizmy gry to wierna kopia Call of Duty. Czułem się, jak bym grał w dobrze zrobiony, amatorski mod do tej gry. Do cholery jasnej, dość badań marketingowych! Dość badań focusowych! Chcę czegoś nowego! Crysis 2 daje tu nieco nadziei, szanując gracza. Każe mu myśleć, nie prowadzi go przez jedyną słuszną drogę za rączkę. W niej wszystko jest dopracowane: fabuła, oprawa graficzna, dźwiękowa, muzyczna i sam gameplay Gra ze wszech miar świetna. Ale i tak, asekurancko, to sequel. Podobnie zapowiada się kolejna część (sic!) gry Deus Ex.

Dużo się dzieje za to w podziemiu. Jednak, niestety, podziemie nie może konkurować z mainstreamem z uwagi na budżet. I tak, Limbo czy Ilomilo to znakomicie wydane pieniądze. Ale tego typu arkadówki to jednak coś na oderwanie się na chwilę, a nie faktyczny cel sam w sobie, coś, czego my gracze szukamy. A miejsca na innowację jest od cholery wiele. Producenci gier, narzekaliście, że ciężko wam się robi strategie na konsole z uwagi na gamepady. Producenci shooterów i takich gier, jak Red Alert 3, udowodnili, że sterowanie da się tak zrobić, by mając gamepada nie tęskniło się za garbieniem się przy biurku za PC-tem. Ale jeśli nie jesteście przekonani, to przecież wyszły Move i Kinect. Ileż możliwości do dowodzenia wojskiem! A pamiętacie Wing Commandera i X-Winga / Tie Fightera? No gdzie te gry w wersji na nowoczesne konsole? Zdaje sobie sprawę, że można się obawiać klapy. Przekonał się o tym boleśnie Tim Schafer ze swoim Brütal Legend czy Disney ze Split / Second. Gry innowacyjne, świetnie zrobione, a jakoś się nie sprzedały za dobrze. Ale to kaprysy rynku. Bulletstorm odniósł sukces. A jeżeli nie wierzycie, to zobaczcie na Homefronta, który według badań marketingowych powinien był zostać hitem.

Czekam. Na razie swoimi sequelami dajecie radę (drogi sklepie na literę U, którego jestem stałym klientem i wiecznie na maksa zadowolony, więc nie będę robił antyreklamy… gdzie moja paczka z Crysisem?? :-)), ale dochodzicie do skraju mojej cierpliwości. Arkadówkami tego nie naprawicie. Chcę czegoś nowego, wysokobudżetowego. Ma mi opaść szczęka z zachwytu, mam się totalnie wciągnąć. I nie, Diablo III na konsole to nie jest odpowiedź.

P.S.: tak z zupełnie innej beczki: pamiętacie aferę z brandowanym Androidem, która skończyła na Wykop.pl? Era, Plus i Orange wydały 2.2.1 dla Galaxy S, i to przed wersjami sklepowymi. Brawo!