na temat zbliżającego się wielkimi krokami nowego wydania Firefoksa oznaczonego numerem 14. Z racji, że niemal zupełnie mnie zignorowaliście, a ja po raz kolejny zakochałem się bez końca w tej przeglądarce, postanowiłem was jeszcze raz zaatakować dużą ilością liter.
W sumie nie dziwie się wam, że zainteresowanie tekstem było wyjątkowo niskie. W końcu Firefox dla Androida nikomu nie kojarzy się dobrze. Mobilny lisek od zawsze miał dużo ciekawych funkcji, które nie miały jednak żadnego znaczenia, bo nawet na 2-rdzeniowym Galaxy S II działał potwornie wolno. Wystarczy zajrzeć do opinii w Android Market, aby przekonać się, że z mobilnym wydaniem przeglądarki faktycznie jest coś nie tak.
Całe zamieszanie polega na tym, że Firefox 14 jest zupełnie przebudowany i jedyne wrażenie po kilku dniach użytkowania jest takie –
jaki on jest szybki!
Standardowa przeglądarka Androida 4.0 ICS poszła w odstawkę niemal natychmiast. Responsywnością nie może się równać również Chrome dla Androida, a w kategorii szybkości reakcji konkurent jest tylko jeden – Opera Mobile. To dosyć wysoko postawiona poprzeczka i chyba nikt z obecnych użytkowników nie spodziewa się jaka rewolucja zajdzie za chwilę w Firefoksie, który działa niesamowicie sprawnie na niezbyt już mocnym,
1-rdzeniowym smartfonie z Androidem
.
Jednak gdy euforia opadła dostrzegłem kilka wad natury ergonomicznej.
Oczywiście jako doświadczony jedyny prawdziwy i niezłomny redaktor Stanisław Kruk, poczułem się w obowiązku, aby poinformować Mozillę co robią źle. Naturalnie przez bloga. Zatem, do rzeczy.
Po co mi pasek adresu przez cały czas?
Owszem, ów pasek jest przydatny – trzeba jakoś wprowadzać adres strony. Jednak fakt, że widnieje na ekranie cały czas jest wyjątkowo złym pomysłem. Programiści Androida
rozwiązali ten problem doskonale w standardowej przeglądarce ICS
. Gdy strona się załaduje – pasek znika. Gdy scrollujemy w dół – również go nie ma. Dopiero, gdy przewiniemy stronę do góry lub naciśniemy przycisk menu, ten pojawia się na ekranie. O tym jak dramatyczne są konsekwencje rozwiązania Mozilli dowiecie się z poniższego obrazka.
Kolejny problem to user-agent, czyli to,
jak przedstawia się nasza przeglądarka
. A każda mobilna przeglądarka przedstawia się jako… mobilna przeglądarka.
Dzięki temu serwer podstawia stronę mobilną, a nie ciężką, desktopową
. Jednak czasami wcale nie mamy ochoty oglądać witryny w wersji “lajt”. Oczywiście można zmienić user-agent i przeładować stronę, ale prościej rozwiązali to programiści Google w domyślnej przeglądarce Androida. Wystarczy nacisnąć przycisk menu i wybrać opcję “Wersja komputerowa”, a przeglądarka automatycznie przeładuje stronę w wersji, jakiej oczekujemy.
Problem w tym, że programiści Mozilli zupełnie o tym zapomnieli. Wprawdzie możemy doinstalować odpowiednie rozszerzenie, ale nie jest to ani trochę wygodne w porównaniu do domyślnego rozwiązania w najnowszym Androidzie.
Przyczepić należy się również do dodatków. Aby coś zainstalować, trzeba kliknąć menu > Add-ons.
Jeżeli sądzicie, że właśnie dotarliście do listy najlepszych dodatków – nie
. Teraz widzicie tylko te zainstalowane. Aby dostać się do nowych trzeba kliknąć na ikonę, która kojarzy się zupełnie z niczym. Zostaniemy przeniesieni na stronę, gdzie mamy dostęp do listy polecanych dodatków, ale… ich nie widać.
Aby je przejrzeć, trzeba przejść na zakładkę Popular
, ale tam widać tylko trzy najważniejsze. Chcecie więcej? Kliknijcie na View all Popular add-ons .
Tam można znaleźć dwa rozszerzenia. Jedno to Phony – umożliwia zmianę user-agent, czyli ładowanie stron w wersjach desktopowych. Niestety, rozszerzenie nie jest nawet w połowie tak wygodne jak rozwiązanie domyślnej przeglądarki systemowej. Ta sama uwaga tyczy się rozszerzenia Full Screen, które usuwa pasek adresu.
Mam jednak nadzieje, że nim Firefox 14 dojdzie do wersji stabilnej, ten tekst stanie się nieaktualny, bowiem
szybkość działania nowego Firefoksa powoduje, że nie chce się używać żadnej innej przeglądarki na Androida
.