Wśród nich wyróżnia się model Hasselblad EDC (Electric Data Camera), czyli specjalnie przeprojektowana i wyposażona w elektryczny przesuw filmu wersja modelu 500EL, zaprojektowana specjalnie w celu używania na powierzchni księżyca. Właśnie jednym z egzemplarzy tego aparatu Neil Armstrong wykonywał zdjęcia 20 lipca 1969 roku, po raz pierwszy w historii ludzkości spacerując po Srebrnym Globie!
I tu rozpoczyna się ciekawa historia. Na oficjalnej stronie Hasselblada znajduje się informacja, że 12 egzemplarzy tego modelu, które były używane na Księżycu, już tam pozostało. Na Ziemię wróciły jedynie stosunkowo lekkie magazynki z filmami, dzięki czemu poszczególne misje mogły zabrać ze sobą więcej próbek księżycowych skał.
Co innego twierdzi jednak włoski kolekcjoner, w którego posiadaniu znajduje się jedyny – jak twierdzi – egzemplarz Hasselblada EDC, który powrócił jednak na Ziemię. Według obecnego właściciela, przyczyną był fakt zacięcia się magazynku z filmem, którego nie dało się bezpiecznie wyjąć – i stąd konieczność zabrania całego aparatu.
Historia egzemplarza, który trafi niebawem (22 marca) na aukcję w Wiedniu, jest przy tym bardzo dobrze udokumentowana. Posługiwał się nim astronauta Jim Irwin, który podczas misji Apollo 15, w czasie 3-dniowego pobytu na Księżycu wykonał nim dokładnie 299 zdjęć. Dowodem ma być umieszczona wewnątrz aparatu nieduża plakietka z numerem 38.
Już cena wywoławcza księżycowego Hasselblada może przyprawić o zawrót głowy – okrągłe 200 tysięcy euro. Ale unikatowość oraz niesamowita historia, jaka wiąże się z tym egzemplarzem, mogą spowodować, że pobity zostanie rekord wysokości licytowanej ceny. W przypadku aparatów należy on obecnie do Leiki z 1923 roku, sprzedanej za 2,16 mln euro. Być może już niedługo…