Przypomnijmy – najpierw pojawiła się pierwsza wersja rozwojowa gogli do wirtualnej rzeczywistości – Oculus Rift DK1 (DK od Development Kit). Jeśli ktoś wyrobił sobie opinię na temat tego rozwiązania właśnie pod wpływem wersji DK1, to niedobrze, ponieważ kolejna wersja rozwojowa (Oculus Rift DK2) działa znacznie lepiej. Po prostu działa dobrze.
A jednak… to jeszcze nie koniec. Jak twierdzi Palmer Luckey, pierwsza wersja oficjalnie wypuszczona na rynek konsumencki i nosząca nazwę Oculus Rift CD1, ma być jeszcze znacznie lepsza! Skok jakościowy ma być co najmniej równie wyraźny, jak w przypadku przejścia z DK1 na DK2. Konsumenci dostaną produkt z jeszcze większą rozdzielczością obrazu i wyższą częstotliwością odświeżania (co najmniej 90 Hz). Do tego gogle mają zostać totalnie przeprojektowane z zewnątrz, dzięki czemu wygodniej będzie się je zakładało i nosiło, poprawi się ich wygląd i znacząco spadnie waga.
Ciekawie przedstawia się też kwestia ceny. Są duże szanse na to, że konsumencka wersja CD1 będzie wyraźnie tańsza od DK2, którą można obecnie nabyć za około 350 dolarów. Wprawdzie Luckey zachował tu ostrożność, mówiąc o przedziale cenowym między 200 a 400 dolarów, ale podkreślił, że im większy popyt, tym niższa będzie ostateczna cena. Sądząc po zainteresowaniu, jakie wzbudza obecnie Oculus Rift, możemy mieć zatem nadzieję na cenę bliższą 200 dolarom.
Na koniec łyżka dziegciu lub – jak kto woli – wiaderko zimnej wody. Oprócz wielu radosnych informacji Palem Luckey stwierdził bowiem, że do chwili ostatecznego wypuszczenia wersji CD1 na rynek minie jeszcze duuużo czasu. Co to dokładnie oznacza? Nie wiadomo. Ale nie brzmi to zbyt fajnie, zwłaszcza w kontekście pojawiających się premier konkurencji, takich chociażby jak Samsung Gear VR.