Jest to szczególnie problematyczne w kontekście informacji, że mówimy o kosmicznej skale mającej około 50 metrów średnicy. Nie jest to rzecz jasna rozmiar stwarzający realne zagrożenie na poziomie cywilizacyjnym, ale jak najbardziej wystarczający do wywołania wielkich strat. Wystarczy przypomnieć chaos wywołany eksplozją meteorytu nad rosyjskim Czelabińskiem w 2013 roku. Obiekt o nieco ponad 15-metrowej średnicy doprowadził do ogromnego zamieszania i przyczynił się do wystąpienia obrażeń u około 1500 osób.
Teraz mówimy o zdecydowanie większych gabarytów ciele. 2024 YR4 ma bowiem około 50 metrów średnicy i znalazła się w zasięgu obserwacji systemu wczesnego ostrzegania przed uderzeniami planetoid. Tworzą go instrumenty rozmieszczone na Hawajach, w Chile i Republice Południowej Afryki. Do pierwszej detekcji doszło 25 grudnia ubiegłego roku, natomiast obecnie astronomowie sugerują, jakoby szansa na uderzenie tego obiektu w Ziemię w 2032 roku wynosiła 1 do 83.
Warto w kontekście tych doniesień wspomnieć o tzw. skali Torino. Obejmuje ona 11 stopni zagrożenia i rozciąga się od 0 do 10. 2024 YR4 jest obecnie uznawany za zagrożenie trzeciego poziomu. To bardzo wysoka wartość – przynajmniej jak na obecnie panującą sytuację, ponieważ żadna inna planetoida nie jest klasyfikowana wyżej. Rekordzistką dwadzieścia lat temu była natomiast 99942 Apophis, która na krótki czas została przypisana do czwartej kategorii.
Planetoida 2024 YR4 ma około 50 metrów średnicy, dlatego nie stanowi zagrożenia na poziomie cywilizacyjnym. Mogłaby jednak doprowadzić do potężnych lokalnych zniszczeń
Sytuacja zmienia się jednak dość dynamicznie, dlatego możemy się spodziewać, że 2024 YR4 za jakiś czas zostanie relegowana. Podobnie stało się w przypadku wspomnianej Apophis – początkowo uznawana za realne zagrożenie dla ludzkiej cywilizacji, teraz jest na samym dole skali Torino. Oczywiście nie oznacza to, iż pozostanie tam na zawsze, ponieważ orbity planetoid mogą się zmieniać, przez co przewidywania specjalistów wybiegają w relatywnie niedaleką przyszłość.
Pocieszająca wiadomość sugeruje, że sytuacja dotycząca 2024 YR4 powinna się uspokoić wraz z wykonaniem kolejnych pomiarów. Gdyby stało się jednak inaczej, to mielibyśmy nie lada problem. Naukowcy przypuszczają, że tzw. katastrofa tunguska, do której doszło w czerwcu 1908 roku, została wywołana eksplozją planetoidy o rozmiarach podobnych do 2024 YR4. Wygenerowana wtedy ilość energii była tak ogromna, że w promieniu około 40 kilometrów zostały powalone drzewa. Huk związany z ówczesnymi wydarzeniami był natomiast tak głośny, iż słyszano go nawet tysiąc kilometrów dalej.
Czytaj też: Sonda OSIRIS-APEX jak kosmiczny feniks – przetrwała piekło i mknie do celu
Oczywiście szanse na to, że nie dojdzie do uderzenia są jak na razie bardzo wysokie. Ale realizacja odwrotnego scenariusza wcale nie jest niemożliwa. Gdyby do tego doszło, to kolizja nastąpiłaby w 2032 roku. Inżynierowie będą mieli do tego czasu sporo pracy w związku z działaniami na rzecz misji pozwalających na przekierowywanie potencjalnie groźnych obiektów. O skuteczności tego typu rozwiązań mogliśmy przekonać się dzięki sukcesowi misji DART.